Zgodnie z założeniami w dniu 29.01.2011r. odbył się jak co roku kulig po pojezierzu łęczyńsko-włodawskim. W tej edycji kuligu wzięło udział ponad 20 uczestników dużych i małych. Wyruszyliśmy zaprzęgiem na kołach zgodnie z planem o godz. 10:00 z miejscowej „kiszarni” mieszczącej się na błoniach Orchówka.
Pierwsza część trasy wiodła przez miejscowość Orchówek. Najcenniejszym zabytkiem jest położony na wysokiej skarpie nad starorzeczem Bugu późnobarokowy kościół poaugustiański. W kościele znajduje się obraz Matki Bożej Orchowskiej, zwanej też Matką Bożą Pocieszenia.
Obok kościoła widać resztki murów XVII-wiecznego klasztoru augustianów, który w 1891r. runął do Bugu na skutek podmycia skarpy przez rzekę. Od końca lat czterdziestych XX w. kościołem opiekują się ojcowie kapucyni. Mijając Orchówek przejechaliśmy wzdłuż wschodniego brzegu jeziora Glinki i jadąc piękną leśną aleją dotarliśmy do polanki.
Tu oczywiście nie mogło zabraknąć ogniska, gorącej herbaty z cytryną oraz winnego grzańca. Jak widać pogoda dopisywała i tym samym wesołe nastroje trochę za przyczyną grzańca, a trochę za przyczyną naszego „duszka towarzystwa” kol. Rysia. Rozpalenie ogniska trochę trwało może dlatego, że dużo wśród nas było strażaków. Jednak jak już się rozpaliło to dopiero było wesoło. Nasi woźnicy pomagali nam zadbać o drzewo do ogniska i to z korzeniami. Rodzina Jabłońskich Andrzej, Bartosz i Przemysław czynnie im w tym pomagali.
Przyszedł czas na drogę powrotną. Trochę zmarznięci i zgłodniali wracaliśmy na Orchowskie błonie do naszej „kiszarni”. Droga powrotna to wyścig naszych „paparazzi” z zaprzęgiem. I jak widać warto było, gdyż zdjęcia są przednie. Trzeba tu zaznaczyć, że konie już były zmęczone, a autorzy zdjęć przed obiadem więc pomijamy sprawy techniczne typu ostrość kadr itp.
Po dotarciu do naszej bazy „kiszarni” powitał nas kol. Andrzej Kupracz z żoną Anią i synem Mateuszem serwując gorący bigos przy wspaniałym ognisku. Oczywiście bigos kresowy jak mówią miejscowi wieśniacy to podstawowe danie kuligu, a na drugie oczywiście była kiełbaska pieczona na patyku. Tu trzeba zaznaczyć, że pojawił się nowy tręd serwowany przez kol. Łukasza K. i Sylwię W. i jest to danie ziemniak w folii lub, jak by to ująć inaczej kartofle w pazłotku.
Organizatorzy zadbali o zabawę w której naprawdę można było się rozgrzać. Pierwszym etapem były wyścigi zaprzęgów saneczkowych. Oczywiście w przenośni. Dowódca sani członek rodziny syn lub córka, a pociągowy najczęściej ojciec, choć bywało w przypadku naszego kol. Rysia odwrotnie. Groźnym przeciwnikiem dla wszystkich był „team” Sylwia i Edward Madziarscy. Trzeba przyznać, iż starali się wszyscy, ale wygrali kol. Sławek z synem Szymonem i kol. Jacek z synem Marcelem. Wszyscy finaliści dostali nagrody wręczone przez Przewodniczącego Prezydium Regionu IPA Włodawa Sławomira Hasiuka. Tu zaznaczmy, iż najbardziej cieszyli się ojcowie.
W zabawie dla dorosłych trzeba było wykazać się przede wszystkim siłą i zaparciem. Ta zabawa to konkurs w przeciąganiu liny. Uczestniczyli w nim zarówno kobiety jak i mężczyźni. Kobiety w tej konkurencji dawały z siebie wszystko, ale nawet buty na wyższym obcasie nie pomogły. Jak widać na zdjęciach było ślisko i wesoło, a nagrodą dla wszystkich był „duży łyk” z czosnkowym kiszonym ogórkiem domowego wyrobu Lucyny Hasiuk.
Niestety nadszedł czas zakończenia kuligu i podsumowania imprezy. Wszyscy się domyślają jakie cele mają takie spotkania: dobra zabawa, aktywnie spędzony czas i nawiązywanie nowych przyjaźni. Mówiąc o nawiązywaniu przyjaźni dobrym przykładem jest Weronika Sz. i Marcel K. Wszyscy nasi najmłodsi uczestnicy dodatkowo uzyskali certyfikaty uczestnictwa i opaski odblaskowe wydane przez Region IPA Włodawa. Mamy nadzieję że w przyszłym roku spotkamy się ponownie w liczniejszym gronie i tak jak zwykle niezależnie od tego czy śnieg będzie po pachy czy nie będzie w ogóle.
Wszystkich zapraszamy do galerii, gdzie można obejrzeć więcej zdjęć z kuligu.
Przewodniczący Prezydium Regionu IPA Włodawa – Sławomir Hasiuk
Zdjęcia: Marzena Kasztelan, Lucyna Hasiuk